koncentrator kultury wyciskamy 100% kultury z kultury - wyciskaj z nami!

INFORMACJA:

dla zakresu jest nie ma danych
dlatego przekierowano do zakresu BYŁO
dla zakresu jest nie ma danych
dlatego przekierowano do zakresu BYŁO
dla zakresu jest nie ma danych
dlatego przekierowano do zakresu BYŁO
OK
Tłumacz w muzeum OSSOSztuka na miejscu KAFGIEŁDA książki DBPKsiążki zbójeckie OSSOTpL repertuar Maj 2025SREBRO LegnicaSILESIANA 2025CO JEST GRANE - maj 2025 - nr 371
zmodyfikowano  12 lat temu

Udzielanie się

CO było GRANE - ARCHIWALNE TERMINY » » 21 542 wyświetleń od 1 stycznia 2007

Krystyna Nikan

*Nie powinienem chyba mówić o oczywistościach, mimo oczywistości samego malarstwa, bo ono właśnie z nieoczywistych aktów widzenia czyni oczywistą naoczność. Ale – choć efektownie brzmi – sens tego zdania nie o efekt się upomina.

Że to, co widać na obrazach Krystyny Nikan, jest biologiczne, organiczne, erotyczne czy głęboko płciowe – może potwierdzić każdy w miarę wrażliwy patrzący.

Może też przyjąć jej poetyckie alibi, te cytaty z wierszy przypisywane poszczególnym wyjawieniom, z dobrą wiarą. Może więc ulec miłemu złudzeniu, że obrazy są ekwiwalentyzacjami poezji i rzeczywiście dokumentują duchowe i zmysłowe przeżycia czułej Czytelniczki.

Zdaje mi się jednak (mojemu patrzeniu się zdaje), że Krystyny Nikan zetknięcia z tekstami lirycznymi służą wznieceniu iskry do całkiem już innego ognia. Zatem: jej obrazy są widomie rozżarzone, ale blask czy poświata tego żaru wynurza się ze sfery niewidzialnej, niedotykalnej. To w niej zawija się czy wywija światło – jeśli tak można powiedzieć. Wiem, że to zawijanie-wywijanie właściwe jest kwiatom, zwłaszcza tym, które najjawniej oddają naszej wyobraźni swoją seksualną proweniencję: storczykom, irysom, daliom, różom.

I Krystyna Nikan często posługuje się aluzją roślinną, ale robi to, by jawnie przekupić wyobraźnię, by po wyobrażalnym ześlizgnąć się do niewyobrażalnego a mimo to – wyobrażonego.

Są to jej wglądy poza najintymniej objawioną nagość, w głębię płci rojącej swoje zachłanne marzenia między podczerwienią ziemi a nadfioletem nieba.

Mówić o tym tak, jak właśnie powiedziałem, jest skandalem. Nie tylko stylistycznym czy – zwyczajnie – gramatycznym.

Skandalem jest też nazywanie tego. Ale artystka zdaje się dopuszczać do niego, pozwalać na skandal. Prowokuje go, sugerując tytułami obrazów poetyckie odniesienia, podczas gdy (tak to czuję) naprawdę chodzi o hypnotyzowanie wzroku wizjami miłosnych protuberancji – tak, żeby w samym widzeniu mogło się spełnić to, czemu samo widzenie nie wystarczy. Czemu nie wystarczy żaden dosyt zmysłów.

Może takiego stanu łakomstwa życia doznajemy przed narodzeniem, i to, co później wabi nas mirażami pożądań jako podobieństwo do czegoś (nie wiadomo czego) zanurzonego w błogości niewypowiedzianej rozkoszy – jest jakimś odblaskiem naszej prenatalnej pamięci...

Pamięci o dotykaniu rozżarzającym wizje, smaki, zapachy i brzmienia w szczęśliwej synestezji udzielania się... Udzielania Się.*

Bogusław Kierc

Poeta, eseista, reżyser

Wrocław, luty 2005

zmodyfikowano  12 lat temu
przewiń ekran do początku stronyprzewiń ekran do początku strony

Wybierz kasę biletową:

ZAMKNIJ