OTO DZIEJE GOD: Powiadają, że Bukol istniał zawsze. Nikt tak naprawdę nie pamiętał, czy skądś przywędrował, czy ot, błysk światła i pojawił się w poświacie promieni. Bukol po prostu był. Od zawsze. Swe zdrowie i byt wieczny zawdzięczał częstemu kosztowaniu trunków maści wszelakich. Nie pogardził on piwem, miodem pitnym, gorzałką czy winem. Smakował każdy rodzaj alkoholu i dobrze mu z tym było. Alkohol dawał Bukolowi wenę, którą ten przelewał w swój sześciostrunowy instrument. Dźwięki były mroczne i ciężkie, mocne i ostre jak stal damasceńska. Usłyszał to Jazzu. Ludzie z początku myśleli, że jest on jakimś czarownikiem z kosturem. Ale Jazzu był zwykłym oberżowym śpiewakiem. Czuwał jednak nad nim jakiś prastary duch, bo gdy Jazzu wydobył z siebie dźwięki przerażające tak, że nawet samo piekło się przeraziło, Bukol powiedział: - Jazzu, miłe mi są twe porykiwania. Przyłącz się do mnie. Stworzymy dzieło na miarę starożytnych bogów. I Jazz przyłączył się, bo miłe mu było towarzystwo Bukola. A kosztowanie trunków niemniej lubił co i sam Brodaty Bukol. Brakowało im jednak kogoś kto rytm by nadał ich muzie. I znalazł się rychło niejaki Bigos. Zacny mąż co swą wyobraźnią i siłą mógłby położyć tysiąc atletów. Przygrywał więc Bukolowi i Jazzowi, a im uszy rosły z radości. Bigos walił w kotły to szybko, to wolniej, ale zawsze mocno. To zainteresowało przechodzącego nieopodal Łysego. Mówi się, że i Bigos, i Łysy utworzeni są z tej samej, kadzidlańskiej gliny. To sprawia, że dogadują się jak mało który. Łysy zbrojny w cztery liny konopne dołączył do trójcy i tak oto powstał boski skład GRIM ORANGE DICE.

BILETY: 10 PLN